Obserwatorzy

DAWNO TEMU W PARYŻU MODNA DAMA UDAŁA SIĘ D MODYSTKI, ABY ZAMÓWIĆ NAKRYCIE GŁOWY - OSTATNI KRZYK MODY. MODYSTKA OWO NAKRYCIE WYKONAŁA ZUŻYWAJĄC 5 METRÓW WSTĄŻKI. KIEDY DAMA USŁYSZAŁA CENĘ, Z OBURZENIEM ZAWOŁAŁA: CO!!! 300 FRANKÓW ZA 5 METRÓW WSTĄŻKI??!! PANI CHYBA OSZALAŁA!! NA TO MODYSTKA KILKOMA SPRAWNYMI RUCHAMI ROZPRUŁA PIĘKNY CZEPEK, ZWINĘŁA WSTĄŻKĘ, PODAŁA OBURZONEJ DAMIE I POWIEDZIAŁA: ZAPŁATA JEST ZA MOJE UMIEJĘTNOŚCI I PRACĘ, WSTĄŻKĘ DAJĘ PANI GRATIS!!!

czwartek, 2 marca 2017

Zakopane welcome!!

Witojce!! Dawno mnie tu nie było, ale już piszę, co jest tego przyczyną. 

Otóż wreszcie po tylu latach udało nam się wyjechać na ferie... Byliśmy w Zakopanem całe 8 dni!!
Ostatni raz zimą byliśmy w lutym 2009 roku, potem jeszcze raz latem w podróży poślubnej. 
I potem 8 lat nici z wyjazdów zimowych. A to choroba, a to dziecko za małe, a to nart nie chciała przymierzyć... I wreszcie się udało. 

Pogodę mieliśmy bardzo ładną: dużo słońca, trochę deszczu, sporo śniegu, trochę wiatru.... 
Tylko burzy brakowało... No i najważniejsze, że Jula wreszcie się nauczyła jeździć na nartach. 
I bardzo jej się podobało!! Co jest rzadkością, bo jej generalnie nic się nie podoba :)))))))

My się niestety za dużo nie najeździliśmy, ale celem było, żeby ona się nauczyła. I cel został osiągnięty...

A teraz fotorelacja z podróży...

Na początek zza samochodowego okna - jak nas pięknie Podhale przywitało śniegiem...


Im wyżej pod górę, tym więcej śniegu...





A przed Zakopanem to już sypało mocno...



Najfajniejszym punktem naszego pobytu był wjazd na Kasprowy Wierch. 
Na dole w Zakopanem były chmury i brzydko, a na górze piękne słońce i mrozek, a w dole morze chmur. Widok niesamowity. 

Jak wjeżdżaliśmy kolejką, to powoli pokazywało się niebieskie niebo...






A na górze oczom naszym ukazał się taki oto cudny widok!!






Podobny widok mieliśmy ponad 10 lat temu ze Świnicy, tylko latem.

Byliśmy też w Dolinie Kościeliskiej i Dolinie Strążyskiej. W tej pierwszej świeciło pięknie słońce, w drugiej złapał nas deszcz, ale potem też zrobiło się ładnie. 



W dolinach było bardzo dużo śniegu i piękne widoki na góry. W drodze powrotnej Jula z Tatusiem śmigali na sankach z górki, a ja za nimi niemalże biegiem. W takim tempie nigdy nie wracałam z żadnej tych dolin :))))))))))))))))))))

A tu nasz mały narciarz!! Co dzień inny sprzęt ale zawsze uśmiech na twarzy!!






Wjechaliśmy też na Wielką Krokiew -akurat były treningi jakiś młodych skoczków...



I kilka zdjęć z Krupówek...





I MY :)


A to pamiątki - magnesy i naparstki.



Wracając, pobiliśmy rekord prędkości w przejechaniu ok. 460 km z Zakopanego do Pruszkowa - niecałe 5 h z trzema postojami. Żadnych korków - cudna podróż. 

Mąż coś mówił, że latem też przyjedziemy... na Giewont wejdziemy!! 
Fajnie - idę planować napad na jakiś bank :)

2 komentarze:

  1. Ja już się nie mogę doczekać aż mój szkrab ubierze po raz pierwszy narty :). Cieszę się, że Wam wyjazd się udał i oby tak już było każdego roku!

    OdpowiedzUsuń

Tłumacz

Archiwum bloga

Uszyj Jasia

Kołderki za jeden uśmiech