Wreszcie jest czym oddychać... ta pogoda mnie wykańcza... i najgorsze że Julkę też... przez te upały strasznie marudzi... kąpiemy się kilka razy w basenie, ale efekt krótkotrwały... zupek mniej je... ciągle cycka albo rumianek... no i cała mokra cały czas jest... ja też :) może wreszcie przyjdzie jakieś ochłodzenie...
A co do mojej podusi - no to wierzch skończyłam... jest już całe serduszko, imiona młodych i data ślubu... tylko zdjęcia nie zrobiłam :( no i muszę coś wymyślić na spód... chciałam zrobić go z kawałka amarantowej satyny... tylko skąd go wziąć??!! póki co czasu jeszcze trochę mam... może upoluję w jakimś ciucholandzie...
Obiecałam sobie, że jak skończę haftować to serce,biorę się za peonie... muszę je wreszcie skończyć... już tak niewiele mi zostało...
Wczoraj zamówiłam sobie passe-partout do moich brzóz, które będą wisiały w kuchni...i antyramy do nich i do tego obrazka który Julka dostała od Aploch... powinny na dniach przyjść... porządna firma je produkuje - przez przypadek ją znalazłam - robi passe-partout w każdym rozmiarze... w sumie do haftów to przydatne, bo one mają takie nietypowe rozmiary... antyramy też w dowolnym rozmiarze produkują - tylko kto inny...
I to by było na tyle tego wieczoru...
Przyjemności na wieczór bo u mnie nadal duszno.
OdpowiedzUsuńOj, my też męczymy się w te upały. Kąpiele też chwilowe, ale co zrobić. Trzeba jakoś to przetrwać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lucyna
Współczuję Wam dziewczyny, na Podhalu w dzień jest upał, ale wieczory są fantastyczne, człowiek zaczyna żyć. Ranki też chłodne, dlatego ja tak lubię te upały, bo nie są u nas tak bardzo uciążliwe, zresztą to tylko 30 stopni ;)
OdpowiedzUsuńA dziś w nocy było 25 stopni... i jak tu spać??!! Widzę że teraz będzie podobnie :(
OdpowiedzUsuń