Strony

sobota, 31 sierpnia 2013

Koniec!! Nareszcie koniec krasnalków!!!!!!!!!!!!!!!!

Przedwczoraj wieczorem wreszcie udało mi się skończyć krasnalki... strasznie się cieszę... Lubię kończyć hafty bo potem mogę zacząć jakiś nowy... a z krasnalków jestem bardzo zadowolona. Bardzo ładnie wyszły na tym lnie obrazkowym... Ale nie będę za dużo się rozpisywała, bo pewnie czekacie na zdjęcia :)










Ale najgorsze jest to, że kompletnie nie mam pomysłu na poduszkę z nimi... tak jak poduszkę z misiem Lickle Ted i z dalmatyńczykami miałam w głowie jak robił się haft, tak teraz amba!! Chyba muszą swoje odleżeć i poczekać na jakieś olśnienie, odrobinę weny, jakiegoś pomysła...

Moja kolekcja naparstków powiększyła się o kolejne trzy sztuki...


Dwa przyjechały wczoraj z Zakopanego, a ten pierwszy z dzisiejszej wycieczki do stolicy, z której kilka zdjęć wrzucę w następnym poście...

A to wszystkie jakie mam...


Kolekcja nie jest imponująca, bo za późno wpadłam na to, żeby je zbierać... a tyle Polski zjechaliśmy w ciągu ostatnich kilkunastu lat... ile bym mogła mieć naparstków... na szczęście życie się jeszcze nie kończy i dalej podróżujemy...

środa, 28 sierpnia 2013

Książki... książki... książki...

Wszystko, co zabrałam na urlop tj. TO, zostało przeczytane... 

Najpierw zabrałam się za "Pamiętnik" Sparksa... - przereklamowany według mnie... owszem piękna opowieść o miłości, smutna pod koniec, ale nie powaliła mnie na kolana i nie przeczytałam za jednym podejściem, choć była krótka... Ogólnie, fajna, polecam, ale bez rewelacji...

Potem, już na działce, wreszcie zabrałam się za "Klub samobójców" Koziarskiego... no i muszę powiedzieć, że dużo bardziej wciągająca i ciekawa niż ten "Pamiętnik"... i do tego jakże zaskakujące i nieoczekiwane zakończenie... bardzo polecam!! Dawno nie czytałam takiej rewelacyjnej książki...

Jednak za dużo mam nieprzeczytanych książek, bo zawsze mam problem z wyborem następnej pozycji do czytania... lubię sobie zmieniać style i rodzaje książek... tylko nigdy nie mogę się zdecydować na co mam zmienić... 

Teraz na stoliku przy łóżku położyłam sobie "Skazany za niewinność" Ryszarda Springera. 
Z opisu wynika, że fajne..


No i chwale się kolejną porcją nowych książek... podobno dobre...


wtorek, 27 sierpnia 2013

Wieści z Krynicy-Zdrój cz. III

Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy... 

W niedziele po południu wróciliśmy z urlopu-który-strasznie-szybko-przeminął... W Krynicy byliśmy 10 dni, potem pojechaliśmy jeszcze na 5 dni na działkę. 
Generalnie urlop uważam za udany, pogoda była bardzo ładna, sporo zwiedziliśmy... odpoczęliśmy, niestety się nie wyspaliśmy, bo nasze dziecko w górach regularnie o 6.10 wstawało :( 

No i sporo sobie pohaftowałam... skończyłam kolejną kartkę peonii, prawie skończyłam Mędrką... 

Ogólnie było OK :)
A teraz trochę was zanudzę zdjęciami...


to nasze podwórko

i ja oddająca się przyjemnościom...

kilka fotek z miasta




W Krynicy było mnóstwo takich fajnych zwierząt i innych przedmiotów z kwiatów i roślin...

dużą atrakcją była kupa śniegu w środku lata :)

i fontanny...



oraz tor saneczkowy - Początkowo jeździliśmy sami, ale jak Julka wreszcie zechciała ze mną raz zjechać, to za drugim razem wołała tylko "szybciej, szybciej..."

Julka chętnie pozowała do zdjęć... o ile miała dobry humor...

"tego malarza z pieskiem" lubiła najbardziej...

Oprócz Festiwalu Jana Kiepury przez długi weekend był Piknik z okazji święta wojska polskiego... i po krynicy maszerowali żołnierze...

Julce bardzo smakowała woda lecznicza słotwinka... 

W krynicy było też mnóstwo starych, zabytkowych, drewnianych pensjonatów...

i mała muszla koncertowa... 

 czy Stary Dom Zdrojowy...

A to cerkiew na Słotwinach - niedaleko naszego pensjonatu...



i dwie małe figurki strzegące wejścia... 


Wjechaliśmy kolejką na Górę Parkową - zabytkowa kolejką... ta w Zakopanem przy niej jest super-nowoczesna





raz zeszliśmy na piechotkę...

Innym razem, jak była piękna, słoneczna pogoda, wjechaliśmy na Jaworzynę Krynicką... Julka nawet się nie bała... to znaczy zechciała w ogóle do niej wsiąść... najpierw oczywiście trzeba było ją nastawić odpowiednio, nagadać się, naopowiadać... i się udało :))) i nawet jej się podobało...







wzięliśmy kocyk, zabawki, suchy prowiant i mieliśmy piknik pod słupem od wyciągu...

  a mamusia sobie haftowała i się smażyła na słoneczku... w końcu na 1114 m n.p.m. dobrze bierze...

a tatuś z Julką się wygłupiali... 

a to piękne widoczki...

a to my... Julka niestety straciła dobry humor... chyba było jej za gorąco...

To tyle zdjęć na dziś... mam jeszcze sporo, ale muszę coś zostawić na kolejne posty...
jeszcze tylko pochwale się pamiątkami - które są dla mnie nieodzowną częścią wycieczek...

magnesy na lodówkę głównie z różnych miejsc, które od jakiegoś czasu zbieram, oraz jeden mały obrazek na naszą podróżniczą ścianę, w miejsce takiego samego tylko z Zakopanego, który ostatnio przy odkurzaniu spadł mi na głowę, potem na podłogę i się roztrzaskał...


no i 4 nowe naparstki, które też od jakiegoś czasu zaczęłam zbierać... 

I to tyle turystycznie na dziś... następny post będzie już o xxx :)))))))))))