Witam wszystkich stęsknionych :)
Nie miałam ostatnio weny na wpisy, poza tym nie miałam weny na haftowanie i inne robótki.
Więc nawet jak bym miała wenę na umieszczanie postów na blogu, to nie miałabym co wrzucić.
Ale ostatnio mnie naszło. Wreszcie.
Muszę powiedzieć, że to trochę dzięki mojemu Mężowi.
Jakiś czas temu wymyśliłam sobie, że na zakończenie Julki przedszkola wyhaftuję dla sióstr i pani jakieś ładne obrazki. Największy i najładniejszy dla siostry, która całe 3 lata uczyła Julkę.
No i żeby zdążyć, to wreszcie go zaczęłam.
Nie muszę pisać, że uwielbiam zaczynać nowe hafty... Bo to chyba każdy lubi.
Wybrałam taką piękną białą dziką różę (DMC BK003).
I tak się zastanawiam, czy mogę ją tu wrzucić... Ale może będzie bezpieczniej jeśli nie będę pokazywała za wiele.
Haftuję na lnie w kolorze naturalnym 32 ct.
Przez dwa wieczory i poniedziałek zrobiłam tyle.
To co widać niżej, ta cała strona, to jest 1/4 całego haftu. To co zrobiłam (to zamalowane na różowo) to jest 1/16 plus kawałek z kolejnej 1/16.
Bardzo przyjemnie się haftuje, spore kawałki haftuje się jednym kolorem. Szybko idzie.
Już się nie mogę doczekać, kiedy skończę :)
Wspomniałam o zakończeniu przedszkola.
Otóż muszę Wam powiedzieć, że nasze dziecię we wrześniu idzie do szkoły.
Mieliśmy ją odraczać, bo były do tego podstawy, ale ostatecznie zdecydowaliśmy,
że jednak pójdzie do szkoły, żeby się nie cofała w rozwoju przez rok.
Nie wiem, czy to dobry pomysł czy zły, ale zobaczymy.
We wrześniu będzie miała 5 lat i 8 miesięcy, 6 lat skończy dopiero 31 grudnia :)
Ale intelektualnie przewyższa dzieci ze swojej grupy urodzone nawet na początku roku,
więc może sobie poradzi :)