Witam! Czy u was też ciągle leje???
Co za pogoda paskudna.
Gdzie ten piękny, słoneczny, żółciutki od liści październik??!!
Dziś będzie dłuuugi post o naszym Mietku...
Mietek rośnie jak na drożdżach. Wazy już 1,3 kg, a jak go wzięliśmy ważył zaledwie 40 dag. No ale jak się tyle je, to nie ma się co dziwić. Do tego wypiękniał, ma cudna aksamitna sierść...
No i w ogóle jest czadowy!!
Zapraszam na sesję zdjęciową...
Mietek uwielbia wszędzie wchodzić... Czego by się otworzyło, on już siedzi w środku,
Jest też bardzo towarzyski. Musi towarzyszyć przy każdej czynności, nawet przy prasowaniu.
A spanko tylko tam gdzie jest ciepełko...
Lubi też u swojego Pana na kolankach.
Dzieci zasnęły...
Jak jest ponuro na dworze, zakopuje się kocyk...
Nabrał kolorów - umaszczenie zrobiło mu się fajne... Ma takie dziwne pręgi i aksamitne, bardzo krótkie futerko na grzbiecie.
No ale najlepiej na kaloryferze...
Albo pod kaloryferem... nieważne, byle z którejś strony grzało.
Na parapecie też może być, tylko ptaszków jeszcze nie ma w karmniku.
Nie ma jak sjesta po pysznym śniadaniu.
Mietka tyle.
A to puchate poniżej to Fredek, kot, który został u mojej mamy.
Ma 17 lat, jest mieszanką persa i dachowca. Ma długą sierść, ale taką jak zwykły kot.
Na zimę robi się puchaty i wygląda jak kulka.
A w niedzielę byliśmy na wystawie kotów rasowych. Udało mi się zrobić kilka zdjęć tych piękności.
Na koniec drugi, zaraz po najpiękniejszym kocie na świecie - rosyjski niebieski.
No i wreszcie najpiękniejszy kot na świecie - Mietek. Ciekawe czy są wystawy kotów nierazowych. Przecież wśród dachowców, mieszańców itp. też trafiają się ciekawe okazy, z oryginalnym umaszczeniem, sierścią czy innymi walorami.
A tak wygląda nasze łóżko o poranku (ciemną nocą).
Tam gdzie leży mała poduszeczka, leżałam ja.