* * * * * * *
Tuz nad Bugiem, z lewej strony Stoi wielki bór zielony...
Noc go kryje skrzydłem kruczem, świt otwiera srebrnym kluczem....
(...)
Posłuchajcie jak w poranek na czernice, na jagody
szedł do boru mały Janek...
Otóż jak byliśmy w weekend na działce, udałyśmy się we cztery (ja, Wiola, Natalia i Julka - nie moja) do lasu na jagody :) Było w tym lesie bardzo gorąco!! Dlatego wytrzymałyśmy w nim niewiele ponad godzinę i uzbierałyśmy niepełną łubiankę jagód :) Dla mnie jagód nigdy za wiele, bardzo lubię je zbierać, ale niestety niedziela w lesie była nie do wytrzymania :(((
Jagódki jak jeszcze wisiały na kaczkach, już miały swoje przeznaczenie :)
Z części upiekłam pyszne jagodzianki (47 sztuk)
A z reszty robi się konfitura :)))
I zrobiłam jeszcze ładniejsze zdjęcie mojego haftu :)
Dziś z rana Mój Kochany Mąż kupiła na targu 3 kg wiśni... będziemy robić sok :)
Mam tylko nadzieję, że sokownik lada dzień przyjdzie :)))
Sama pamiętam jak chodziłam do lasu na jagody. Takie smakują najlepiej. Jagodzianki były i u mnie. Ale nie tak śliczne jak Twoje.
OdpowiedzUsuńJa także uwielbiam jagody...mniam..aż ślinka leci,gdy patrzę na twe wypieki:)pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńale mi się sentymentalnie zrobiło, uwielbiam "na Jagody"! tymbardziej, że niebawem będę mogła czytać tą bajkę mojemu dziecku :)
OdpowiedzUsuńJagodzianki ślinka leci, a hafcik piękny, delikatny i koronkowy:)
mmmmm jagodzianki aż chce się jechać do lasu :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńapetycznie :0
OdpowiedzUsuń