Obserwatorzy

DAWNO TEMU W PARYŻU MODNA DAMA UDAŁA SIĘ D MODYSTKI, ABY ZAMÓWIĆ NAKRYCIE GŁOWY - OSTATNI KRZYK MODY. MODYSTKA OWO NAKRYCIE WYKONAŁA ZUŻYWAJĄC 5 METRÓW WSTĄŻKI. KIEDY DAMA USŁYSZAŁA CENĘ, Z OBURZENIEM ZAWOŁAŁA: CO!!! 300 FRANKÓW ZA 5 METRÓW WSTĄŻKI??!! PANI CHYBA OSZALAŁA!! NA TO MODYSTKA KILKOMA SPRAWNYMI RUCHAMI ROZPRUŁA PIĘKNY CZEPEK, ZWINĘŁA WSTĄŻKĘ, PODAŁA OBURZONEJ DAMIE I POWIEDZIAŁA: ZAPŁATA JEST ZA MOJE UMIEJĘTNOŚCI I PRACĘ, WSTĄŻKĘ DAJĘ PANI GRATIS!!!

piątek, 24 maja 2019

Kolejna porcja szydełkowych naparstków i nie tylko

Wpadłam w wir szydełkowych naparstków. Na szczęście chwilowo przestałam :)
Ale trochę tego postało :)




A te poleciały do Iwonki Pierzyny, bo tak jej się podobały, 
że postanowiłam jej kilka wysłać. 


Usztywniałam je wodą z dużą ilością cukru. Krochmal niestety niewiele dał. 
A po cukrze są tak sztywne, że aż stukają. 

A to kolejne okazy, które trafiły na moje półeczki :)

Zdobycze z Mazur :)




Upolowane na FB.


Ten kupiłam mi mama w Malborku.


A to moja blisko i dalekowschodnia ściana :) Naparstki z Japonii na małej białej półce, z Chin na brązowej (jeszcze, bo idzie do przemalowania) no i nowa zbiorcza: Tadżykistan, Indie, Izrael, ZEA, Tajlandia, Korea Pd.,Australia i Nowa Zelandia. 

wtorek, 21 maja 2019

Majówka cz. I

O majówce już dano zapomniałam, 
dlatego z przyjemnością przypomnę sobie ten tydzień spędzony nad jeziorami. 
Najpierw na działce, potem na Mazurach. 

Na działce byliśmy 4 dni. 
Pogoda była różna. np. w niedzielę na koniec kwietnia było zimno i deszczowo, a już w poniedziałek tak gorąco, że chodziłam w górze od kostiumu kąpielowego...



Taka sielanka trwała do 1 maja włącznie, kiedy to dotarliśmy na Mazury. 
Na szczęście udało nam się popływać kajakiem :) ale tylko jednego dnia...
Potem już nastała zima. 

Na początek nasz domek i podwórko...


I teren nad samym jeziorem :)
Juli od razu przypadła do gustu huśtawka...









Tam w roku, między domem a komóreczką  leżą kajaczki...
Szkoda że tylko raz ich używaliśmy ;(


Ale i tak było fajnie...










Jezioro jeszcze spało snem zinowym. Trzciny dopiero nieśmiało wyłaniały się spod wody...
Może roślinność w maju jest piękna, ale najładniej i tak jest w czerwcu. 
Wtedy wszystko jest już ożywione po zimie. 

W czwartek 2 maja pogoda już się zepsuła. Nie przeszkodziło nam to jednak w podróżowaniu i zwiedzaniu. Pojechaliśmy do Pasymia, Małszewa i Szczytna. 

PASYM

Najpierw poszliśmy na rynek - stoi tam śliczny ratusz... jak z obrazka. 




Potem poszliśmy pod wieżę ciśnień...


... koło kościoła...




... koło starych murów...


... wąskimi uliczkami...


... do drugiego kościoła...





Przeszliśmy nad jeziorem (wiało okrutnie)

 

I z powrotem na rynek, gdzie natknęliśmy się na tego oto uroczego ślimaczka :)


Kolejnym punktem naszej wycieczki był stary młyn w MAŁSZEWIE.




Niestety chyba nie działający. 
Ale jest cały program rewitalizacyjny czy jakiś odnawiający stare młyny wodne i wiatraki na tym terenie. 

Na koniec odwiedziliśmy SZCZYTNO. 

Zaczęliśmy od Muzeum Mazurskiego.















Potem przeszliśmy przez miasto w poszukiwaniu miejsca, gdzie można coś dobrego zjeść. 
Znaleźliśmy Stołówkę Mazurską - pyszne obiadki w dobrej cenie. Jakby ktoś potrzebował to polecam. 

Po drodze minęliśmy pomnik Krzysztofa Klenczona. 


W Szczytnie, podobnie jak we Wrocławiu krasnale, na mieście stoją Mazurskie Pofajdoki. 



 



Tyle udało nam się znaleźć po drodze. 





Tyle na dziś... Druga część  wkrótce :)

Tłumacz

Archiwum bloga

Uszyj Jasia

Kołderki za jeden uśmiech