Obserwatorzy

DAWNO TEMU W PARYŻU MODNA DAMA UDAŁA SIĘ D MODYSTKI, ABY ZAMÓWIĆ NAKRYCIE GŁOWY - OSTATNI KRZYK MODY. MODYSTKA OWO NAKRYCIE WYKONAŁA ZUŻYWAJĄC 5 METRÓW WSTĄŻKI. KIEDY DAMA USŁYSZAŁA CENĘ, Z OBURZENIEM ZAWOŁAŁA: CO!!! 300 FRANKÓW ZA 5 METRÓW WSTĄŻKI??!! PANI CHYBA OSZALAŁA!! NA TO MODYSTKA KILKOMA SPRAWNYMI RUCHAMI ROZPRUŁA PIĘKNY CZEPEK, ZWINĘŁA WSTĄŻKĘ, PODAŁA OBURZONEJ DAMIE I POWIEDZIAŁA: ZAPŁATA JEST ZA MOJE UMIEJĘTNOŚCI I PRACĘ, WSTĄŻKĘ DAJĘ PANI GRATIS!!!

wtorek, 25 kwietnia 2017

malutkie serduszko i inne hafty

Witam wszystkich...

Jakiś czas temu, to było chyba na koniec maja zeszłego roku, chciałam zrobić koleżance kartkę z lawendowym serduszkiem na 50 urodziny. 
Serduszko zaczęłam, ale jakoś mi nie szło i odpuściłam. Poza tym chyba było zbyt mało czasu i nie chciało mi się go szybko kończyć, więc wylądowało w kuferku. 

Kilka dni temu wyciągnęłam je i skończyłam. Zajęło mi to chyba ze dwa lub trzy wieczory. 



Planuję połączyć je z jakimś fioletowym materiałem, dodać koronkę i wyjdzie woreczek...
Mam nadzieję, że się uda.  

Dokończyłam też  malutkiego zajączka, którego zaczęłam przez Wielkanocą... 


No i zaczęłam nowy haft, niewielki. Muszę mieć coś na zmianę, jak robię duży haft. 

Ostatnio właśnie natchnęło mnie na jakiś kwadracik kołderkowy, ale zapasowy. Na kwadraciki zapasowe się nie zapisuje, tylko się je robi w popularnej, lubianej przez dzieci tematyce, a oni potem, jak szykują kołderkę, to biorą najpierw z zapasowych, jak coś pasuje, a potem dopiero są zapisy. 
Niestety rzadko udawało mi się w przeszłości upolować jakiś kwadracik na zapisy... Ale też nigdy nie mogłam się zmobilizować na zrobienie zapasowego. Ale wreszcie się udało. 

Kiedyś naszykowałam sobie 4 takie wzory do zrobienia jak mi się zachce. 
No i właśnie wczoraj jeden zaczęła: Logo Realu Madryt. Będę sobie pomału dłubać, jak mi się znudzi haftowanie białej sukni ślubnej... 


Mam jeszcze przygotowane logo Manchesteru United, piłkę do kosza i do nogi. 
Myślę, że jak już je zrobię i wyślę (nie wiem czy uda mi się wszystkie, czy tylko np. dwa), to szybko znajdą się na jakiejś kołderce. 

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

bujo kwietniowe

Kiedy przyjdzie jakieś ciepło ja się pytam?? Wie ktoś??
Jak można na koniec kwietnia chodzić w ciepłej kurtce i czapce??
To już lekka przesada.

Dziś będzie troszkę o moim kolorowym kalendarzu.
Dopiero kwiecień, trochę późno, ale nie mogłam się zebrać za złożenie do kupy posta.

Kwiecień jakoś tak mi się od razu z magnoliami skojarzył...
Więc sobie narysowałam kilka pięknych kwiatów. 



Pierwsze dwa dni - weekend...


I zapełniony


Zapiski z moich dokonań...


I kolejny tydzień... świeżo zrobiony...



I zapełniony kolorowymi zapiskami i maziajkami. 



A tu trwają prace nad następnym tygodniem poprzedzającym Wielkanoc...
Mój pomocnik koloruje pranie na sznurku. 




A tu już kolorowo i radośnie!!




I zbliżenie na rysuneczki...





I nowy tydzień, w cukierkowych kolorach, zupełnie bez naklejek. 



I już ostatni tydzień kwietnia - tym razem w pomarańczach... 
A tak niedawno magnolie rysowałam...
Niebawem będzie czas na bzy... albo konwalie... 



 I mamy the end of April...

piątek, 21 kwietnia 2017

wielkanocny spacer nad Wisłą

W drugi dzień Świąt byliśmy u Babci. Mojej Babci, dla jasności. 

Babcia mieszka nad samiutką Wisłą, na wysokiej skarpie, skąd rozciąga się piękny widok na rzekę. Teraz niestety tylko zimą, bo drzewa porosły. 

Kiedyś, jak byłam mała, drzewa nie były takie wysokie i zawsze było widać przepływające łódki, barki, motorówki... No i w ogóle widać było całą Wisłę i jej drugi brzeg. 

Jak było gorąco, co 25-30 lat temu zdarzało się każdego lata, pływaliśmy łódką na drugi brzeg, na piasek. W Wiśle nauczyłam się pływać... Teraz tak sobie myślę, że zbyt bezpieczne to to nie było... 

W ogóle wakacje u Babci były fajne... Zawsze przyjeżdżałam na 2 tygodnie, czasem dłużej. 
Najbardziej każdego dnia lubiłam tę popołudniową ciszę, kiedy po obiedzie Babcia z Dziadkiem poszli do domu na Teleexpress/drzemkę, w koło cicho jak makiem zasiał, słońce prażyło, jedyne co było słychać to brzęczenie much w letniaku... 
Spacery nad Wisłę też bardzo lubiłam... Przynajmniej jeden dziennie musiał być. 

Letniak to taki mały murowany domek - letnia kuchnia, do której Babcia przenosiła się z domu na lato ze wszystkimi domowymi manelami. Tam się gotowało obiady, jadło, odpoczywało i myło. A na jesieni z powrotem do domu. Teraz niestety Babcia już dwa lata nie używała letniaka, jest sama, nie ma już siły tam sprzątać i wszystkiego przenosić. Szkoda, bo to było najfajniejsze miejsce latem. Poza tym te lata ostatnio też nie są takie jak kiedyś... 

Ech, niestety wszystko przemija bezpowrotnie... 

No ale żeby rozgonić to zimno, kilka zdjęć wiosny,jaką udało nam się znaleźć na świątecznym spacerze. Na szczęście nie było zimno, no ale ciepło i przyjemnie też nie było. Jak zawiał wiatr, to aż na wylot zimno przeszywało. 

 







A jak jesteśmy w świątecznym temacie, to pokażę jaką dostałam śliczną kartkę, 
własnoręcznie robioną przez Anię z Kłodzka. 



A na koniec Mieczysław pod palmami...






środa, 19 kwietnia 2017

patchworki ze skrawków cz. II

Witam.

Staram się, żeby nie było tu nudno, żeby posty były różnorodne pod względem publikowanej treści...
Mam nadzieje, że mi wychodzi...

Dziś znowu moje uszytki ze ścinków.

Kiedyś nacięłam sobie małych kwadracików z materiału w niebiesko-różowe kwiaty, z którego mam obrus, poduszki i firanki. I te kwadraciki leżały, leżały, aż wreszcie nadeszła ich chwila.

Taki mi wpadł do głowy pomysł i zrobiłam podkładkę. Jeszcze nie wiem, jakie będzie jej przeznaczenie. Może na ławę pod wazon lub coś innego, może na komodę...




Oczywiście trzeba ją skanapkować, przepikować i oblamować... ale to w wolnej chwili...

A to takie małe podkładeczki ze ścinków. Też do pikowania. 
Zawsze jak szyję coś dużego to na koniec takie maleństwa obrabiam po trochu. 


Tylko nie mam co potem z tymi podkładkami robić.
Bo ile można ich mieć w pracy... Mam już 4 i to za dużo, bo w zasadzie używam maksymalnie dwóch.  

Może ktoś chętny na jakąś małą wymiankę rękodzieła??? 

wtorek, 18 kwietnia 2017

kolejna wielka paczka naparstków

Witam wszystkich poświątecznie... Pogoda nam trochę zwariowała. Od rana pada śnieg...
Chyba się mu święta pomyliły.

Dziś dla odmiany naparstki. Dawno ich sobie nie kupowałam...
To w ramach prezentu imieninowego.
Wypatrzyłam znowu na ebayu fajny zestaw i zamówiłam. 







Znalazło się w nim trochę ciekawych okazów - kilka Sutherlandów, dwa szklane, trzy chińskie, no i w ogóle wszystkie ładne. 

Tu już po kąpieli...


A tu podzielone na grupy tematyczne. To moje ulubione zajęcie, zaraz po myciu. 




To 


To moje pierwsze szklane naparstki. 
Na jednym były maki, ale zdrapałam w kąpieli. 




Znaki zodiaku - jeden się stłukł podczas wycierania... I to akurat z koziorożcem...



Chińskie cudeńka!! 



Dwa miedziane...


Tu podwójny niemiecki - jeden na wymianę. Sporo mi się ich nazbierało... 


Jeden z Czech się trafił...


Dwa japońskie...














Nie wiem dokładnie ile ich było, chyba 104... Kilka się powtarzało, jeden się stłukł...
Muszę je wszystkie wreszcie policzyć, bo stoją już błyszczące na półkach. 

Tłumacz

Archiwum bloga

Uszyj Jasia

Kołderki za jeden uśmiech