Obserwatorzy

DAWNO TEMU W PARYŻU MODNA DAMA UDAŁA SIĘ D MODYSTKI, ABY ZAMÓWIĆ NAKRYCIE GŁOWY - OSTATNI KRZYK MODY. MODYSTKA OWO NAKRYCIE WYKONAŁA ZUŻYWAJĄC 5 METRÓW WSTĄŻKI. KIEDY DAMA USŁYSZAŁA CENĘ, Z OBURZENIEM ZAWOŁAŁA: CO!!! 300 FRANKÓW ZA 5 METRÓW WSTĄŻKI??!! PANI CHYBA OSZALAŁA!! NA TO MODYSTKA KILKOMA SPRAWNYMI RUCHAMI ROZPRUŁA PIĘKNY CZEPEK, ZWINĘŁA WSTĄŻKĘ, PODAŁA OBURZONEJ DAMIE I POWIEDZIAŁA: ZAPŁATA JEST ZA MOJE UMIEJĘTNOŚCI I PRACĘ, WSTĄŻKĘ DAJĘ PANI GRATIS!!!

piątek, 26 czerwca 2015

dzika róża - ostenie spojrzenie i inne prezenty na zakończenie przedszkola

Skończyłam wreszcie moja piękną dzika różę. Musiałam skończyć, bo był na prezent. 

Był to dosyć duży i niezaplanowany haft. Sporo tych niezaplanowanych haftów, przez co moja hafciarska lista życzeń leży i kwiczy...

Tak wygląda w oryginale, w katalogu DMC.

Haft zaczęłam 4.04 wieczorem...

Początki były takie


Haft podzieliłam na 4 części i każdą z tych 4 części jeszcze na cztery. Ale jeśli któraś 1/16 miała mało xxx, wtedy robiłam razem z inną, żeby było szybciej. 

Po miesiącu miałam już połowę. 


A 7.06 skończyłam, będąc na działce.

Tu bez backstitchów, prosto z tamborka.


A tu z nitkami w środku, które dodały mu uroku... 


 W praniu...


Suszenie...


I uprasowany...


Trochę zbliżeń...






Haftowałam na lnie w kolorze naturalnym 32 ct. Bardzo przyjemnie się na nim haftowało... niestety nie pamiętam firmy, która ten len wyprodukowała, ani też gdzie go zakupiłam. Czy ktoś może rozpoznaje co to za firma i rodzaj lnu?? Aniu?? Pomożesz??

Jak kiedyś wspominałam, bałam się zacząć haftować na lnie z uwagi na haftowanie co dwa oczka... ale nie taki diabeł straszny... szybko idzie się przyzwyczaić. A jak się zaraz potem przerzuca na zwykłą kanwę to jakoś tak dziwnie idzie haftowanie... igła sama co dwa oczka chce przeskakiwać...

A tu już oprawiony i zapakowany. 


Zdjęcie niestety zrobione komórką, więc słabe, aparatu już nie miałam, bo miałam niezłą przygodę z tym haftem.

Zaniosłam go żeby zamówić ramkę, bo ta, którą sobie upatrzyłam w Ikei okazała się zła. Pani mi ładnie pomierzyła, ustaliłyśmy ile ma mieć passe-partout wewnątrz, jaka grubość, wszystko zapisała. W środę Mąż pojechał odebrać, a jak wróciłam do domu w środę wieczorem (haft potrzebowałam na czwartek na 15:30) to się okazało, że passe-partout jest za małe w środku bo przykrywa haft!!
Dzwonię tam w czwartek z rana no i mówię jak jest, no to pani stwierdziła, że zamówienie przyjmowała nowa pracownica no i się niestety pomyliła w obliczeniach.
Na szczęście haft idealnie pasował do ramki bez passe-partout (zdjęcie mam w aparacie), ale udało mi się przyciąć passe-partout do odpowiedniego rozmiaru u pani, która robiła ramkę.. Musiałam go jeszcze wsadzić w tą ramkę, przewiązać wstążką i w ostatniej chwili dotarłam z nim do przedszkola.

Oczywiście osoba, która go dostała była nim zachwycona.
Mi samej było go żal oddawać.
Wyszedł na prawdę ślicznie, niestety zdjęcie tego piękna nie oddaje, ale kto widział :) to wie :)

A to drugi, mniejszy hafcik również na prezent


Róża była malutka, ale po oprawie prezentowała się super. Passe-partout w idealnym kolorze i ramkę kupiłam w Leroy Merlin. 

Trzeci prezent składał się z literki K i woreczka z literką K. 



Oczywiście woreczek wypełniony pachnącą lawendą i wszystko ładnie zapakowane. 

czwartek, 18 czerwca 2015

metryczka dla małej Zosi

27 kwietnia 2015 r. przyszła na świat mała Zosia. 

A oto prezent jaki przygotowałam dla małej Zosi, wszak to mojego Męża siostry ciotecznej córeczka. 


Metryczkę miałam gotową, kiedyś ją sobie wyhaftowałam...
Teraz wystarczyło ją tylko spersonalizować, dorobić materiałowe passe-partout i do ramki. 
Ramka miała być biała, ale okazało się, że ta którą mam jest zadrapana. 
Na szczęście miałam antyramę w odpowiednim rozmiarze. 

Nie muszę mówić, że rodzicom metryczka bardzo się podobała. 
Zosia ją obejrzy jak podrośnie :)

A na koniec nieco inspiracji znalezionych w sieci związanych z maluszkami...











Ach...

Post bierze udział w Linkowym party u Diany :)


wtorek, 16 czerwca 2015

Ptaszki na naszej działce

Witam!!!
Wreszcie udało mi się zgrać zdjęcia! Na 3 posty starczy :)

Na początek ptaszki, które udało mi się sfotografować na naszej działce. 
W tym roku jest ich wyjątkowo dużo. 
Pięknie śpiewają, aż przyjemnie dla ucha, wszędzie ich pełno, ciągle latają z robakami w dziobach. Zwłaszcza rano, jak się wstanie i cisza dookoła to ptasi śpiew słychać dookoła. 
Do tego kumkanie żabek... ach!!

Jak byliśmy w kwietniu, zrobiliśmy jedną i zreanimowaliśmy drugą budkę dla ptaków. Obie zawisły na brzozach. No i w jednej zadomowiły się szpaki. Jak mama-szpak przylatuje z robaczkami, to na chwilę rozlega się głośne skrzeczenie i piski, po czym robi się cicho... i tak co kilka-kilkanaście minut... 

Udało mi się uchwycić samca pleszki. 




A to dudek, który się zadomowił u sąsiada pod dachem... do nas przychodzi na posiłki... 
Mąż go upolował...





Mnie udało się upolować takiego malucha, który siedział wśród brzozowych gałązek...


A to pewnie jakaś mama-kwiczoł z robakiem w zębach :)



I na koniec świerszcz polny.



piątek, 12 czerwca 2015

Po urlopie...

Witam. 
Nie krzyczcie. Jestem już, ale dziś za dużo Wam nie pokażę :)

Jedynie pochwalę się naszym małym podróżnikiem:


Dziś pierwszy raz pojechała sama na 3-dniową wycieczkę - na "zielone przedszkole".  
Nie miała nawet czasu żeby się z rodzicami pożegnać, musiałam jej przypominać o buziaku dla Mamusi, więc chyba jej się podobało. Już od furtki przedszkolnej krzyczała do swojej ulubionej koleżanki Julki, że ma piżamę z Anną i Elzą... 

A co do haftów, to owszem mam sporo do pokazania, ale nie dziś... chciałabym zrobić takie ładne zdjęcie wyprasowanej róży... a nie takie wymemłane, prosto z tamborka. 

No w sumie mogę pokazać drugą różę, której niestety nie dokończyłam, bo mi zbrakło jednej muliny.

Różę robiłam na aidzie 14 ct, w kolorze chyba naturalnym ze złotą nitką. Wcześniejszą dzika różę robiłam na lnie 32 ct. Owszem lepiej się liczy kratki, ale poza tym to jak przesiąść się z mercedesa do malucha... wielkie dziury, gruba igła... dziwnie się haftowało...

A tak w ogóle to byłam zła, bo przez 2 dni siedziałam i nie miałam co haftować, bo wzięłam tylko dwa hafty: dziką różę skończyłam dosyć szybko, tą zrobiłam w jeden dzień (2 x pół dnia) i koniec. Nie przypuszczałam, że ta róża będzie taka mała - na kartce wydawała się ogromna, ale nie dopatrzyłam że wzór jest podzielony co 5 kratek a nie co 10 jak to bywa zwykle. Stąd wyszedł mi mały haft, mieszczący się w średnim tamborku. 
Ale jak do tego dojdzie passe-partout i ramka, myślę, że będzie git!!


No a na koniec nasz nowy tej wiosny balkon z odnowionymi krzesłami i stołem. 

pelargonie - w tym roku same białe i bez surfinii (za szybko wysychają)

 wiciokrzew - ciekawe czy przetrzyma zimę

 widok z boku

 hortensja, lawenda i róża

 odmalowane krzesła i stół - Mąż się spisał na medal :)

róże (głównie)

 mój wymarzony pigwowiec i azalia z marca (będzie chyba drugi raz kwitła)

A tak już zupełnie na koniec prezenty, jakie dostaliśmy od Julki na Dzień Matki i Dzień Ojca (w przedszkolu obchodzony jako Dzień Rodziny)

nasz portret :)


broszki dla Mamy i breloczek do kluczy dla Taty

i piękny bukiet frezji, który dostałam już z samego rana :)

Dziś to koniec :) 
Jednak miałam coś do pokazania :)

Tłumacz

Archiwum bloga

Uszyj Jasia

Kołderki za jeden uśmiech