Kilka dni temu dostaliśmy od mojej mamy torbę włoskich prezentów.
Oprócz rogalików, ciasteczek i tuńczyka, były takie cuda:
gałązka z listkami laurowymi, gałązka z drzewa oliwnego i dwa magnesiki...
no i oczywiście naparstki... i to aż 5 sztuk, z czego jeden z Barcelony, ale nie szkodzi.
Z Barcelony miałam tylko jeden, drugi się przyda.
Nie trzeba jechać do Hiszpanii, żeby kupić hiszpański naparstek :)
A te z Włoch są z Rzymu, Monte Cassino i z Klasztoru w Subiaco.
Moja kolekcja rozrosła się do 254 sztuk :)
Takie galazki z liscmi laurowymi to i my z wakacji przywozimy:) Pozniej rodzice doprawiaja nimi zupy:) A dzis zupa Romana, czyli mojego taty, ktory ma tak na imie:) Barszczyk czerwony wlasnie z takimi liscmi z "naszej" greckiej wakacyjnej dzialki nad morzem:)
OdpowiedzUsuńNaparstki fajne! A ja bylam we Wloszech kilkanascie razy, ale nie mam ani jednego:(
Drugi od lewej najbardziej mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńWszystkie super ;)
OdpowiedzUsuńLindos presentes!
OdpowiedzUsuńOs dedais são maravilhosos.
Beijos.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowne prezenty - szczególnie naparstki!
OdpowiedzUsuń