Moja choroba sprzyjała haftowaniu. Oczywiście, jak już miałam na tyle siły, żeby haftować, bo przez pierwsze kilka dni leżałam jak placek. Nie byłam w stanie nawet czytać książki.
Ale potem jak już zaczęłam, mknęłam jak burza...
Oto postępy. Widać, jak szybko przybywało xxx.
Mam nadzieję, że do końca tygodnia skończę.
Wszakże zostały mi jeszcze 3 dni antybiotyku i siedzenia w domku...
A wczoraj Mój Kochany Mąż dokupił mi brakujące muliny więc mogę dziubać dalej.
A otem - haft ślubny!! Dostałam zamówienie, ale nie mogę nic więcej pokazać ani powiedzieć... No może jakiś skraweczek jak zacznę... bo będę na lnie haftować:) Będzie cudnie. Ale to dopiero za kilka dobrych miesięcy. A może sobie w międzyczasie jakiś DFEA machnę...
Ach!!! Jak ja lubię kończyć hafty. Wtedy mogę zacząć nowy!
Cóż to za przyjemne uczucie, nie uważacie??
Czy Wy też uwielbiacie zaczynać nowe hafty????
kościółek cudowny. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia
OdpowiedzUsuńBardzo ładny wzór. Ja w haftowaniu chyba najbardziej lubię wprowadzanie każdego nowego koloru, no a potem wielkie zakończenia oczywiście!
OdpowiedzUsuńCzekam na uchylenie rąbka ślubnej tajemnicy zatem. Pozdrawiam i zdrówka!
Dużo zdrówka życzę byś mogła tworzyć i tworzyć :) Kościółek rośnie w oczach :) Już nie mogę się doczekać jaki śluby będziesz haftować :)
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę :), ja też uwielbiam kiedy ten moment kiedy rozpoczynam nowy haft. Tylko mam zawsze problemy z zakończeniem :(.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Idziesz jak burza! Super wygląda haft. Ciekawa jestem v tego ślubnego ;-) życzę zdrowia i czekam na kolejne relacje :-)
OdpowiedzUsuńPiękny haft! Zdrowiej szybko!
OdpowiedzUsuńślicznie się zapowiada ten kościółek
OdpowiedzUsuńwygląda jak malowany :)
OdpowiedzUsuńŚliczny widoczek!
OdpowiedzUsuńnhl jerseys
OdpowiedzUsuńcoach handbags
moncler jackets
nike cortez
kd shoes
nike shox
pure boost
longchamp outlet
goyard bags
mbt shoes online