W poniedziałek wróciliśmy z urlopu :( Niestety o cały tydzień za wcześnie bo nad morzem Juleczka strasznie kasłała i dostała kataru, więc wróciliśmy. Byliśmy u lekarza i powiedział, że osłuchowo czysto, ale warunki na działce są jakie są i ciężko by było siedzieć cały dzień w przyczepie kempingowej z chcącym ciągle chodzić dzieckiem. Szkoda, bo była piękna pogoda, ale cóż :( takie życie. \
No ale w każdym razie pogodę nad morzem mieliśmy bardzo ładną, więc nie ma co narzekać :) nawet sporo udało mi się haftów zrobić :)
A w poniedziałek wieczorem poleciałam do skrzynki i znalazłam kolejny staniczek do wyhaftowania.
W piątek koperta z gotowym staniczkiem poleciała dalej do Renatki :) Dobre mam tempo, co?? Zastanawiam się czemu niektóre dziewczyny potrzebują aż dwa miesiące albo i więcej na wyhaftowanie takiego maleństwa, które można w jeden, góra dwa wieczory zrobić...
I dwa razem :)
Reszta innym razem :) w tym oprawione już peonie :))))))))))))
Ależ masz tempo! Mam nadzieję że uda nam się mimo wszystko spotkać jeszcze w październiku na kawie :D Pomacam peonie!
OdpowiedzUsuńCo do tempa wyszywania: chyba każdy ma różne. Ja nad każdą myszą potrzebowałam spędzić cały bity dzień w weekend lub wieczorami cały tydzień (5 dni). Nigdy mi mysz w dwa wieczory nie powstawała. Zatem jeśli w tygodniu nałożyły się inne 'popracowe' obowiązki to mysz i dwa tygodnie robiłam :(
Jakaś chyba powolna jestem - "powolna" nie mylić z "chętną" ;)
O jak ladnie moja kanwa wyglada :>
OdpowiedzUsuńtempo masz faktycznie zawrotne :) ale ja tez juz jak sie uporalam z tlem to pryspieszylam baaaaaaaardzo! :)