Nie mam czasu... chyba ostatnie moje posty zaczynają się od tego stwierdzenia.
No ale co poradzę. Jakoś tak tyle rzeczy się dzieje...
Coś tam sobie małego dłubię - pomijając kartkę na rocznicę ślubu ćwiczę hafty na lnie 2x2.
No ale może zacznę od środowego przemiłego spotkania z Anią
Spotkałyśmy się w fajnej kawiarence w Pruszkowie. Ania oczywiście przytargała całą torbę swoich pięknych haftów i lnów... ja zabrałam tylko niewielki woreczek. No bo w sumie więcej nic nowego nie miałam. Resztę Ania widziała. Zamówiłyśmy sobie Ania jedzonko, ja picie i przystąpiłyśmy do oglądania...
Ja zachwycałam się samplerami Ani - mogłam pomacać sampler z przyszywanymi łatkami - cudo!! A jaka misterna robota - zresztą jak to u Ani bywa. Drugi jaki miałam okazję dotknąć i nad nim powzdychać to drzewo życia. Ania robi go na lnie 40ct - i muszę wam powiedzieć, że czegoś takiego to nie widziałam - wygląda jak namalowany, takie drobniusieńkie krzyżyki, świetne wykonanie, a ten biały z różem wygląda na żywo przecudnie!! Nie mogłam się napatrzeć...
Widziałam też 4 malutkie serduszka UB Design i ten geometryczny haft. Wszystko super!!
Ja tam nie miałam się za bardzo czym chwalić... Pokazałam Ani skończone krasnalki (podobały się), peonie (średnio się podobały), elfika koniczynowego (podobał się), i inne malutkie hafty, które były próbami haftowania na lnie.
Podobała jej się maleńka różyczka, którą zrobiłam na lnie moją farbowaną muliną. Ania stwierdziła, że można z tego zrobić medalion, więc jej ją dałam. Mnie tak średnio się podobała, a skoro jej się przyda, to proszę bardzo... Oprócz różyczki dostała także ode mnie słoik przecieru pomidorowego, mus malinowy i konfiturę z czarnej porzeczki oraz malutką buteleczkę nalewki.
Ja dostałam dwa kawałki lnu i słoiczek tegorocznych grzybków marynowanych.
No i mogłam obejrzeć sporo rodzajów lnu. Zapisałam sobie kolory, producentów, nazwy i może sobie zamówię kiedyś.... Bo spodobało mi się haftowanie na lnie... Nie jest takie straszne, tylko musi być dobry len :) A nie takie badziewie, które kupiłam.
Trzy godziny minęły w oka mgnieniu... Na szczęście niedaleko od siebie mieszkamy i mam nadzieję, że wkrótce znowu się spotkamy.
A to jest mój elfik, którego zrobiłam, wg. Ani na Lindzie, 30ct. Robiłam krzyżyk co dwie nitki, dlatego te krzyżyki wyszły spore, i do tego jedna nitka, więc materiał delikatnie prześwituje, ale w sumie wyszło całkiem ładnie. Staczy mi tego materiału jeszcze na trzy takie elfiki...
Może potem do czegoś fajnego je wykorzystam.
Lepsze zdjęcia elfika i innych moich maleństw nadal tkwią w aparacie.
* * * * * * *
Zapisałam się na kolejny kwadracik kołderkowy. Tym razem dla małej Julki - Hello Kity oczywiście.
Cóż innego mogą lubić małe dziewczynki...
No mogą na przykład mieć bzika na punkcie Tomka i Przyjaciół :) jak moja Julka...
Ja będę robiła Hello Kity pszczółkę.
A jakby ktoś potrzebował tudzież chciał sobie wyhaftować ale do tej pory się wahał... wrzucam kilka fajnych kociaczków...
* * * * * *
Znalazłam ostatnio super wzorki... Jeden udało mi się gdzieś znaleźć, ale są świetne!!
Wzory są autorstwa Izabelle Haccourt Vautier.
Nie tylko małe dzieci lubią Hello Kitty. Moja mama na pytanie: "a to co ci wyhaftować tym razem?" odpowiada właśnie: "Hello Kitty"
OdpowiedzUsuńDrugi obraz jest przepiękny. Czy to może jego wzór znalazłaś?
Pozdrawiam,
Klemenciol
Oj tam oj tam małe dziewczynki hi hi ja mam telefon Hello Kitty ;P
OdpowiedzUsuńpiękne te haft co do hello kitty to jakoś mi obojętny za to córa szaleje
OdpowiedzUsuńOj tam - nie miałaś się czym chwalić???? Kobieto! Przecież Ty wyszywasz w tempie ekspresowym i mnóstwo!
OdpowiedzUsuńSpotkanie było przemiłe i żałuję że tak szybko odpadałam ale okoliczności z mojej strony były dość szczególne jak wiesz.
Różyczka jest taka cudna że najchętniej wszyłabym ją w jakiś patchwork. Bo niestety w moje bazy do medalionów jest zbyt duża :(((
Ściskam Cię Sąsiadko! DO następnej kawy!
A zupa pomidorowa na Twoim przecierze wyszła taka pyszna że jedliśmy na obiad i kolację.