Obserwatorzy

DAWNO TEMU W PARYŻU MODNA DAMA UDAŁA SIĘ D MODYSTKI, ABY ZAMÓWIĆ NAKRYCIE GŁOWY - OSTATNI KRZYK MODY. MODYSTKA OWO NAKRYCIE WYKONAŁA ZUŻYWAJĄC 5 METRÓW WSTĄŻKI. KIEDY DAMA USŁYSZAŁA CENĘ, Z OBURZENIEM ZAWOŁAŁA: CO!!! 300 FRANKÓW ZA 5 METRÓW WSTĄŻKI??!! PANI CHYBA OSZALAŁA!! NA TO MODYSTKA KILKOMA SPRAWNYMI RUCHAMI ROZPRUŁA PIĘKNY CZEPEK, ZWINĘŁA WSTĄŻKĘ, PODAŁA OBURZONEJ DAMIE I POWIEDZIAŁA: ZAPŁATA JEST ZA MOJE UMIEJĘTNOŚCI I PRACĘ, WSTĄŻKĘ DAJĘ PANI GRATIS!!!

piątek, 31 stycznia 2020

Wycieczka na Hvar

Dziś taka paskudna pogoda... Leje i wieje... 
Przypominam, że mamy środek zimy, ale ona chyba zapomniała do nas przyjść. 

Chciałam Was serdecznie zaprosić na Hvar - podobno najpiękniejsza chorwacką wyspę. 
Wyobraźcie sobie, że jest gorąco, słońce praży, pachnie rozmarynem i lawendą, leżycie na plaży a stopy obmywa wam cieplutka, słona morska woda.  

Czego chcieć więcej w taki dzień ja dziś?? 

Z rana pojechaliśmy do Drvenika na prom. 
Wjechaliśmy jako ostatnie wa samochody. Uff...
Biegiem pędziłyśmy po bilety a kierowcy już czekali na promie. 
Płynęliśmy szybko, nawet za bardzo nie bujało. 

Dopłynęliśmy do Sucuraju...



Ruszyliśmy na drugi koniec wyspy. Droga zajęła nam około godziny.
Drogi początkowo były niezbyt szerokie i bardzo kręte. 
Miejscami tuż za końcem asfaltu były głębokie rowy, bez żadnych barierek... 
Nie chciałabym tam jechać nocą...
Potem drogi były już szersze i wiły się wśród gór... Szkoda tylko że lawenda już przekwitła...

Najpierw pojechaliśmy do miasteczka Stari Grad

Jest to najstarsze miasto na wyspie Hvar, założone w 384 r. p.n.e. przez Greków z wyspy Parosa na Morzu Egejskim. Jego pierwotna nazwa to Faros. 
Do 1331 r. Stari Grad był stolica wyspy, potem Wenecjanie przenieśli centrum administracyjne 
do miasta Hvar. 
Urocze, stare miasteczko, niewielkie i przytulne. 
Z rana było przyjemnie pusto, jadłam przepyszne lody lawendowe - chyba najlepsze jakie do tej pory jadłam w Chorwacji. Słońce jeszcze tak mocno nie grzało, 
miło było spacerować między starymi budynkami. 









Do Hvaru trzeba było jeszcze jechać około 30 minut. Przejeżdżaliśmy na druga stronę gór. 


Hvar przypominał mi bardzo Trogir, szczególnie nabrzeże. 
Jakby mnie tam kto postawił, to bym się nie zorientowała chyba. 

Najpierw wdrapaliśmy się na twierdzę. Piękne widoki na port, zatoczkę i miasto...





Potem poszliśmy na pizzę do jakiejś pizzerii w porcie. 
Jak się najedliśmy, poplątaliśmy się po starówce, po porcie.







Jeszcze ostatni rzut oka na twierdzę i z powrotem przez całą wyspę do Sucuraju...


Spieszyliśmy się, bo baliśmy się, że znowu będzie duża kolejna na prom, że się nie załapiemy i nie daj Boże będziemy musieli nocować ;) na Hvarze.  
Ale kolejki w ogóle nie było i w sumie mogliśmy jeszcze trochę pozwiedzać. 

No ale będziemy mądrzejsi o te doświadczenia, jak pojedziemy w tym roku, 
będziemy wiedzieli co robić. 

4 komentarze:

  1. Rzeczywiście, byłam w Trogirze i tak samo pomyślałam, jakie te miasta podobne. Piękna wycieczka.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna wyprawa i piękne zdjęcia!
    Ja to jednak lubię gdzieś osiąść. Nie przepadam za zwiedzaniem różnych miejsc czy miast, przejeżdżania autem, pakowania, rozpakowywania. Lubię osiąść i łazić. Ewentualnie jakieś krótkie wypady w nieodległe zakamarki. Dobrze, że się z Mężem dobraliśmy ;)
    Buziaki! Udanego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no my też jedziemy w jedno miejsce a potem jeździmy na krótkie wycieczki i zwiedzamy. W promieniu do 2h drogi autem zazwyczaj wszystko mamy obejrzane.
      Najlepiej to by było mieć campera i sobie jeździć od jednego miasta do drugiego...

      Usuń

Tłumacz

Archiwum bloga

Uszyj Jasia

Kołderki za jeden uśmiech