Dziś kolejna porcja mojej ceramiki.
Chyba się mój blog lekko przekwalifikował ;)
Co środa przywożę coś nowego :)
Zawsze jest to niespodzianka, bo szkliwiąc. nie wiadomo co wyjdzie i czy w ogóle wyjdzie.
Kolory szkliw przed nałożeniem nijak się mają do tego co jest po wypaleniu,
więc czasami robi się trochę w ciemno, na czuja.
Najfajniejsze są takie talerzyki, gdzie szkliwi się same kiście, reszta pozostaje surową gliną. Tło lekko się przybrudzi ciemnym szkliwem i wygląda rewelacyjnie po wypaleniu.
Uwydatnia się wtedy ten poszkliwiony liść.
Przed Świętami wszystko ładnie popakowałam, bo miałam iść na kiermasz.
Niestety pogoda pokrzyżowała mi plany.
Następnym razem udało mi się zrobić prześliczną malachitową miseczkę. Uwielbiam to szkliwo.
Jest takie trochę matowe, trochę przebijają błyszczące kawałki.
Porobiłam takie zestawy zawieszek na choinkę.
Takie 3 kocie broszki wzięła koleżanka :)
Dziś już nie będę was więcej zanudzać... Do następnego razu ;)
Świetne Ci wychodzą te rzeczy! :) Teraz czekam na ceramiczne jajka i zające na Wielkanoc :D
OdpowiedzUsuńTak, chyba niebawem musze się zabrać za to.
UsuńSlicznosci liscie cudowne no i naparstki i reszta tez super pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrześliczne rzeczy zrobiłaś! te listki są fantastyczne - zarówno całe jak i te na talerzykach! Bardzo mi się podobają także serduszka... no właściwie to wszystko mi się bardzo podoba :))).
OdpowiedzUsuń