Miło mi przedstawić Wam Wincentego :)
...i w promieniach zachodzącego niedzielnego słońca...
Wincenty to mój pierwszy tildowy królik i na pewno nie ostatni...
Ma 20 cm wzrostu, trochę krzywe nóżki i przydługie ogrodniczki w kwiatki... ale jest sodki!!
I sam stoi!! A miał siedzieć...
Nie wiedziałam, że tak łatwo jest go zrobić... i nie wiedziałam, że potrafię uszyć spodnie!!!!!
Jestem zachwycona efektem końcowym... już po głowie chodzą mi kolejne króliki i kolejne ubranka...
Znudziło mi sie szycie ptaszków... teraz przerzucę się na króliki i anioły...
A imię dla niego wybrał Mój Kochany Mąż...
Skończyłam szyć spodnie, przyniosłam mu pokazać,
na jego twarzy zagościł uśmiech (na prawdę mu się spodobał),
spytałam jak by mu dał na imię i powiedział, że Wincenty :)
Ja lubię takie oryginalne imiona :) więc jest Wincenty :)
No, rzeczywiście uroczy! Beatko, ale ty chyba o krzyżykach to nie zapomnisz. Pozdrawiam, całuski dla całej rodzinki. Helenka50.
OdpowiedzUsuńElegancik ten Wincenty:)
OdpowiedzUsuńAle wypas!!!!
OdpowiedzUsuńA skąd czerpiesz inspiracje? Masz książkę z Tildowymi wzorami?
Pzdr
Michalina
trochę poszukałam w necie i znalazłam kilka gazetek :) szukałam głównie szablonów na tułów i ubranie...
OdpowiedzUsuńHe, he - świetny jest :) Muszę swoje króliki wyciągnąć :)
OdpowiedzUsuńJest śliczny! ja niestety nie potrafię szyć.
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuń