Witam w ten piękny, chłodny ale słoneczny (na szczęście) poranek.
Weekend szybko minął, zdecydowanie za szybko, i dziś znowu poniedziałek.
Dobrze że chociaż słonko pięknie świeci.
Weekend spędziliśmy w sumie w domu. Trochę się słabo czułam, chciało mnie jakieś choróbsko wziąć, ale się nie dałam, trochę poleżałam i zostało mi tylko trochę kataru - jak zwykle zresztą.
W związku z tym w sobotę wreszcie odpaliłam maszynę. Trochę się biedaczka zakurzyła, tyle jej nie używałam. Postanowiłam uszyć sobie wreszcie nowa poduszeczkę do spania. Stara była już w takim stanie, że żal było na nią patrzeć, a ponadto ta się spłaszczyła, że śpiąc na niej ciągle jej szukałam - taka była cienka.
Jula z Tatulkiem pojechali po obiedzie do kina, a ja się wzięłam za szycie. Projekt miałam w głowie od jakiegoś czasu, z tydzień temu przelałam go na papier, więc szybko poszło. Policzyłam czego potrzebuję, skroiłam kwadraty i pozszywałam... Miałam podczas szycia robić zdjęcia, ale szkoda mi było czasu marnować - wolałam szyć.
Nie jest duża - 20x30 cm, może nie jest idealnie wykonana, bo w kilku miejscach nie zeszły mi się równo kolory, ale nie szyłam nigdy z takich trójkątów, więc nie ma co cudów wymagać. Najważniejsze że bardzo mi się podoba - jest taka, jaką chciałam.
Ale zanim zabrałam się za poduszkę, musiałam sprawdzić, czy w ogóle coś mi wyjdzie.
Zrobiłam taką oto podkałdeczkę (jeszcze bez lamówki).
Tu akurat wszystko mi się równo zeszło w środku. I takie fajne pikowanie zrobiłam. Podoba mi się. Zużyłam przy okazji trochę materiału, który mi się nie podobał... I na tył podkładki, i na tył wierzchu poduszki też.
A ze skrawków szaro - turkusowych pozszywałam taki prostokąt - będzie nieco większa podkładka albo coś innego może. Na razie leży i czeka na pikowanie.
Lubię takie zszywanki w kilku odcieniach jednego koloru albo np. w dwóch czy trzech różnych, pasujących do siebie kolorach...
Jak sprzątałam po szyciu tak sobie pomyślałam, ile metrów kwadratowych czegoś mogłabym uszyć z moich zapasów materiałowych, skoro z 30 małych kwadratów (7x7 cm) uszyłam poduszkę a z kilkunastu niewielkich pasków i innych skrawków uszyłam taką podkładkę...
Tylko kiedy szyć, Panie, kiedy szyć??!!
A na koniec takie oto zdjęcie naszego kuchennego parapetu :)
Mniam...
Chciałabym umieć szyć :)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod wcześniejszym komentarzem ;)
OdpowiedzUsuńOo, a mi chyba najbardziej podoba się ta ostatnia "krzywa" podkładka! Świetne kolory!
OdpowiedzUsuńKrzywo łatwo szyć... ni trzeba nic mierzyć, docinać, szyje się jak leci :)
UsuńFajny pomysł na wykorzystanie zbędnych pasków paseczków!!!
OdpowiedzUsuńPrzesliczne te podusie pozdrawiam
OdpowiedzUsuń