To był pierwszy wyjazd Mietka na działkę w tym roku.
Całą drogę leżał spokojnie na siedzeniu, czasem pomruczał, cichutko zamiauczał kilka razy. Widocznie pamiętał, że to się jedzie na działkę. Widać było zadowolenie w jego oczach.
Tam może sobie cały dzień biegać, ganiać za owadami, ptakami itp. Ma nawet z dwóch stron pieski za ogrodzeniem, ale obydwa się go boją...
Jula go trochę maglowała, sadzała na swoim krzesełku, otulała, żeby mu nie było zimno... A on to dzielnie znosił.
Czasem opalał się na leżaku...
A jak się zmęczył, ucinał sobie drzemkę w przyczepie.
No i pomagał mi w haftowaniu...
Chciał się bliżej zaprzyjaźnić z pieskami sąsiadów, ale one się niestety go bały... Ciekawe czemu, przecież to taki milutki kotełek.
fajny kociak, ja mam dwa urwisy, ale moje tylko w domu ....
OdpowiedzUsuńLindo.
OdpowiedzUsuńUm abraço e bom fim-de-semana.
Andarilhar
Dedais de Francisco e Idalisa
O prazer dos livros
oj widać, że miło spędził czas :)
OdpowiedzUsuń