Nie będę Was zanudzać ciągle zdjęciami znad morza...
Dziś pokażę, co wytworzyłam podczas dwóch tygodni urlopu...
Zaczęłam na działce. Miałam tylko trzy dni, więc musiałam szybko działać.
Najpierw zrobiłam dwie literki na woreczki.
A potem machnęłam smerfetkę. Dla Julki na poduszkę.
Speszyłam się, żeby ją zrobić jeszcze na działce, żeby nad morzem zająć się tylko morskimi haftami.
Wzięłam trzy. i prawie je zrobiłam.
Najpierw muszelki na białym lnie 40 ct (kawałek, który kiedy dostałam od Ani Ploch), które już pokazywałam.
Dobrych kilka lat temu, nad morzem oczywiście, zrobiłam takie dwa hafciki...
... o których pisałam TU.
Teraz postanowiłam zrobić kolejne dwa.
Jeden skończyłam.
Drugi prawie - kończę w wolnych chwilach w domku.Został mi jeszcze kawałek ramki.
Oczywiście nieoprawione, bo to nastąpi pewnie jak już przestaniemy jeździć, przyjdą dłuższe wieczory, zacznie padać. Teraz nie ma czasu na takie pierdoły.
Mam nadzieję, że mam jeszcze kawałek lnianych, turkusowych spodni, z których zrobiłam passe-partout do tych dwóch poprzednich.
A na koniec pierwszy obrazek, który moje dziecię narysowało w przedszkolu pt. "Jak spędziłem wakacje". Obrazek jest rewelacyjny. Mnie najbardziej podoba się parawan.
Muszelki i te morskie hafciki najpiękniejsze :)
OdpowiedzUsuńA zdjęcia znad morza mogłabym oglądać cały czas :)
śliczne hafciki, na widok Smerfetki się uśmiechnęłam:)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPomimo wakacji nie próżnowałaś, bardzo ładne hafty :)
OdpowiedzUsuńśliczne te morskie hafciki ;)
OdpowiedzUsuń