No i wreszcie udało się :) skończyłam moje kapcioszki :) bardzo mi się podobają, mają takie super żywe kolory... szkoda tylko że na takiej gęstej kanwie robiłam, bo malutkie wyszły, no ale trudno. Jakby ktoś kiedyś też chciał je zrobić, to polecam na większej... np. 14. Oczywiście nie obyło się bez wpadki... coś mi zafarbowało, chyba mulina i pod jednym z kapci jest różowa plama. Czy da się to czymś wywabić? Czy ktoś wywabiał plamy z farbującej muliny bądź czegoś innego farbującego? Próbowałam proszkiem do prania, bo vanish mi się skończył, ale nic nie dało. Strasznie mnie to drażni... no ale cóż - nic nie mogłam z tym zrobić... poza tym wyglądają super. Pierwotnie miałam je włożyć w mniejszą ramkę, ale okazało się że mam większą ramkę i większą antyramę i do tego mój haft się w nią mieści - ledwo bo ledwo, ale mieści... no i jest duża.
Więcej nie będę się rozpsywała, zobaczcie same moje kolorowe kapcie :)
A tak się prezentują na ścianie :)
Przy okazji oprawiłam mój Sandomierz... ale jeszcze nigdzie nie wisi... czeka aż skończę Żurawia gdańskiego :)
Zaczęłam też metryczkę dla Gabrysi... w sumie nie wiemy jeszcze kiedy będzie chrzest, jej rodzice się do tej pory nie odezwali, ale miał być w kwietniu, więc całkiem niedługo, pewnie po świętach... więc muszę być przygotowana... niestety brakuje mi kilka kolorów mulinek, ale tymi co mam już zaczęlam haftować:) Na razie mam tyle:
Musiałam też w końcu zabrać się za kolejną myszkę z zabawyRound Robin... to znaczy dwie myszki... całujące się :) mało mam..tylko kawałek chmurki :) ale to zawsze coś :)
* * * * *
Kolejna kołderka z moim kwadracikiem została uszyta przez kołderkową cioteczkę Edę :) Jak wygląda super ciuchciowa kołderka możecie zobaczyć na jej blogu Zakątek Edy. Mój Henry jest w prawym górnym rogu...
I jeszcze chciałam pochwalić się , że widziałam wiosnę w czwartek :)
* * * * *
A na koniec smutna wiadomość - w środę w nocy zmarł mój dziadek :( jutro jest pogrzeb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz