Pod koniec stycznia, gdy śniegi lekko zelżały o odkopali jako tako dojazd do mojej babci, postanowiliśmy się do niej wybrać w odwiedziny z Julkową laurką i prezentem.
O tej laurce opowiem pokrótce, bo historia zabawna. Otóż robiłyśmy z Julka laurki dla dwóch babć i dwóch dziadków. Wycięłam kolorowe kartony, podrukowałam życzenia, Julka zrobiła pierwsze strony - brokatowe kwiatuszki - i podpisała się pod życzeniami ( w wielkich bólach, przy kilku podejściach). No i miałyśmy 4 eleganckie laurki. nazajutrz Julka stwierdziła, że przecież ona musi dla babci-prababci laurkę zrobić i dawaj leci do pokoju :) uśmiałam się ale poleciałam za nią... fajnie że pamiętała, że ma jeszcze trzecia babcię :)
Babcia Krysia mieszka nad samiuteńką Wisłą w miejscowości Ździarka - teren bardzo urokliwy, dom położony na wysokiej skarpie, więc żadne wezbrania wody jej nie straszne. W domu piec kaflowy ogrzewający jeden pokój i kuchnię. W łazience dobudowanej kilkanaście!! lat temu (wcześniej był wychodek na górce) i w drugim pokoju niczym w lodówce - ziąb! Ale jak napali w piecu to aż miło się do niego dotknąć... A latem urzęduje w letniej kuchni - potocznie zwanej letniakiem. na podwórku rośnie ponad 50-letni dąb, który pięknie wygląda, ale jesienią przysparza babci mnóstwo kłopotów w postaci spadających liści i żołędzi, które biedaczka musi grabić.
Podwórko ma 2 poziomy, więc widoki super ale i nałazić się pod górę trzeba. Jak byłam mała i potem nieco starsza - gdzieś tak do 15 lat spędzałam tam każde wakacje. W Wiśle nauczyłam się pływać.
Babcia ma 78 lat i mieszka sama, dziadek zmarł w 2004 roku.
W koło prawie nikogo nie ma, bo albo pomarli albo się wynieśli... brrrr w nocy to strach! Ciemno jak diabli!
Niedaleko jest Czerwińsk nad Wisłą.
Urocze miasteczko położone również nad samiutką Wisłą ze starym XII-wiecznym kościołem romańskim i zespołem klasztornym.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Czerwi%C5%84sk_nad_Wis%C5%82%C4%85 |
No i wybraliśmy się pewnej styczniowej mroźnej niedzieli w odwiedziny.
Babcia się jak zwykle bardzo ucieszyła. Po południowej herbatce i mojej ulubionej szarlotce (która niestety od jakiegoś czasu babcia robi gorszą niż kilka lat temu - za dużo kombinacji stosuje - a to jakaś kruszonka, a to za dużo rodzynek a to coś tam jeszcze... a ja lubię taką zwykła bez udziwnień - w jej wykonaiu oczywiście) poszliśmy na spacer - tradycyjnie nad Wisłę.
Mróz jak cholera - chyba -11 stopni, ale wyszliśmy chociaż na chwilę - taka piękna pogoda, słoneczko nieśmiało przebijało się przez chmury no i ten cudny, nieskażony cywilizacją nadwiślański krajobraz.
Wisła skuta lodem |
Julka na brzegu Wisły - w tle grube kry |
Kicia |
Las zasadzony przez dziadka |
Przepiękne zdjęcia! Szczególnie Julki nad brzegiem oraz lasu...
OdpowiedzUsuńPrzepiekne zdjecia. Niestety coraz mniej takich urokliwych miejsc. Takie domy w ktorym mieszka Twoja babcia maja swoj urok, a ile wspomnien jest z nimi zwiazane :)
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia...
OdpowiedzUsuń