Witojce!! Dawno mnie tu nie było, ale już piszę, co jest tego przyczyną.
Otóż wreszcie po tylu latach udało nam się wyjechać na ferie... Byliśmy w Zakopanem całe 8 dni!!
Ostatni raz zimą byliśmy w lutym 2009 roku, potem jeszcze raz latem w podróży poślubnej.
I potem 8 lat nici z wyjazdów zimowych. A to choroba, a to dziecko za małe, a to nart nie chciała przymierzyć... I wreszcie się udało.
Pogodę mieliśmy bardzo ładną: dużo słońca, trochę deszczu, sporo śniegu, trochę wiatru....
Tylko burzy brakowało... No i najważniejsze, że Jula wreszcie się nauczyła jeździć na nartach.
I bardzo jej się podobało!! Co jest rzadkością, bo jej generalnie nic się nie podoba :)))))))
My się niestety za dużo nie najeździliśmy, ale celem było, żeby ona się nauczyła. I cel został osiągnięty...
A teraz fotorelacja z podróży...
Na początek zza samochodowego okna - jak nas pięknie Podhale przywitało śniegiem...
Im wyżej pod górę, tym więcej śniegu...
A przed Zakopanem to już sypało mocno...
Najfajniejszym punktem naszego pobytu był wjazd na Kasprowy Wierch.
Na dole w Zakopanem były chmury i brzydko, a na górze piękne słońce i mrozek, a w dole morze chmur. Widok niesamowity.
Jak wjeżdżaliśmy kolejką, to powoli pokazywało się niebieskie niebo...
A na górze oczom naszym ukazał się taki oto cudny widok!!
Podobny widok mieliśmy ponad 10 lat temu ze Świnicy, tylko latem.
Byliśmy też w Dolinie Kościeliskiej i Dolinie Strążyskiej. W tej pierwszej świeciło pięknie słońce, w drugiej złapał nas deszcz, ale potem też zrobiło się ładnie.
W dolinach było bardzo dużo śniegu i piękne widoki na góry. W drodze powrotnej Jula z Tatusiem śmigali na sankach z górki, a ja za nimi niemalże biegiem. W takim tempie nigdy nie wracałam z żadnej tych dolin :))))))))))))))))))))
A tu nasz mały narciarz!! Co dzień inny sprzęt ale zawsze uśmiech na twarzy!!
Wjechaliśmy też na Wielką Krokiew -akurat były treningi jakiś młodych skoczków...
I kilka zdjęć z Krupówek...
I MY :)
A to pamiątki - magnesy i naparstki.
Wracając, pobiliśmy rekord prędkości w przejechaniu ok. 460 km z Zakopanego do Pruszkowa - niecałe 5 h z trzema postojami. Żadnych korków - cudna podróż.
Mąż coś mówił, że latem też przyjedziemy... na Giewont wejdziemy!!
Fajnie - idę planować napad na jakiś bank :)
Ja już się nie mogę doczekać aż mój szkrab ubierze po raz pierwszy narty :). Cieszę się, że Wam wyjazd się udał i oby tak już było każdego roku!
OdpowiedzUsuńPiękne widoki , udana wycieczka :)
OdpowiedzUsuń