Dziś będzie coś dobrego i bezglutenowego.
Znalazłam w szafce torebkę kaszy kukurydzianej.
Leżała tam już długo, niebawem by się przeterminowała. Szkoda wyrzucić.
Nie czekając długo, zapytałam Wujka Google co można z tego zrobić.
No i powiedział mi że pyszne, delikatne placuszki.
No więc wzięłam 250 ml mleka, podgrzałam w garnku,
dosypałam 6 łyżek tej kaszy kukurydzianej i dołożyłam łyżkę miodu.
Gotowałam, aż zgęstniało.
Dla smaku dosypałam cukru wanilinowego i trochę wiórków kokosowych.
Jak lekko przestygło, wbiłam jajko, dobrze rozmieszałam i zaczęłam smażyć placuszki.
Ciężko było, pierwsze oczywiście się rozpadły, bo chyba było za dużo oleju na patelni.
Mniej więcej w połowie smażenia opanowałam technikę ;) Ostatnie wychodziły już idealne.
Bardzo smaczne z cukrem, z dżemem truskawkowym nie bardzo...
Smażyłam na 6./7 mocy kuchni indukcyjnej. Mało oleju i małe placuszki.
Jak usmażyłam pierwszego, który wyglądał jak placek, posypałam go cukrem (pycha!!)
i zaniosłam Julce na spróbowanie. Ona lubi placki, więc miałam nadzieję, że się skusi,
bo była akurat pora kolacji. Istniała też szansa, że powie, że nie będzie ich jadła,
ale ku mojej uciesze, powiedziała, że pyszne i żebym jej takie na kolację usmażyła :)
Dopiero jak zjadła, powiedziałam jej z czego je zrobiłam.
Resztę zabiorę do pracy...
Przepis pochodzi z bloga Lekki Brzusio.
Wygladają apetycznie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł :)
OdpowiedzUsuńWyglądają apetycznie :)
OdpowiedzUsuń