Wreszcie udało mi się zorganizować wyjazd do Płocka.
Zawsze nie było kiedy. Ale wreszcie przyszedł długi weekend,
kiedy nigdzie nie wyjeżdżaliśmy no i się udało.
Zwiedzanie zaczęliśmy od zoo. Jak tylko wjechaliśmy do Płocka zaczął lać taki deszcz, że aż ciemno się zrobiło. Na szczęście zanim znaleźliśmy zoo, wyszło słonko.
Co prawda trochę jeszcze popadało jak byliśmy w akwarium, ale potem niskie chmury sobie poszły i już więcej nie padało.
Zoo w Płocku jest bardzo ładne i kameralne. Położone na skarpie, zadbane, mnóstwo różnych gatunków drzew, krzewów i kwiatów.
Na koniec paw pożegnał nas swoim pięknym ogonem, słonie natomiast zajęte sobą, nawet nie zwracały na nikogo uwagi.
Potem zaczęliśmy zwiedzanie. Zaczęliśmy od katedry. Obejrzeliśmy te słynne magdeburskie drzwi - oczywiście to jest ich kopia, bo prawdziwe gdzieś się zagubiły....
Pomacałam małe rzeźby, porobiłam zdjęcia.
Potem przeszliśmy na rynek, gdzie był jakiś festyn i był namiot z takimi właśnie fajnymi zwierzętami. Trzymałam na rękach węże, agamę i kameleona. Od ptasznika z daleka się trzymałam.
Płock jest pięknie położony na skarpie,skąd rozciągają się widoki na Wisłę i drugi brzeg.
A to już widok z dołu, z plaży i z molo.
Na molo zjedliśmy dobre lody w MoloCafe i powygrzewaliśmy się na słonku w zacisznym miejscu, bo tak to wiało jak diabli. Na Wiśle były fale jak na morzu.
I na tym się nasza wycieczka zakończyła.
W powrotnej drodze zajechaliśmy do Żelazowej Woli, o czym w innym poście.
Zapraszam!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz