Dłubałam i dłubałam, kończyłam kolejne hafty... tylko oprawy nie było widać.
A to dlatego, że wolałam hafty pokończyć, bo prasowanie i oprawa to już chwila.
Najważniejsze, żeby haft był gotowy. A że miałam sporo do zrobienia praktycznie na jeden termin - koniec czerwca, musiałam się spinać, żeby wszystko przed urlopem wypchnąć.
I tak skończyłam magnolie dla Julki pani.
Na roboczo przyłożyłam passepartout. Kolor pasuje idealnie.
Zrobiłam baletnicę dla Męża chrześnicy na urodziny. Bardzo szybko poszło, dwa dni. Jednego wieczoru zaczęłam, drugiego skończyłam. Sukienka była najgorsza, ale w sumie wyszła całkiem ładnie. Oczopląsu dostawałam robiąc te zawijasy.
Urocza panieneczka. Będzie jeszcze jedna, dla mojej chrześnicy (obie są siostrami więc muszą mieć wszystko jednakowe, bo się kłócą) , ale to w październiku. No i Juli obiecałam jedną albo wszystkie trzy. A że całkiem szybko się je robi, to pewnie jej zrobię wszystkie.
Już oprawione hafty pokażę niedługo. Jak przyjdzie ich kolej.
Muszę naprodukować postów przed urlopem, żebyście nie musiały za długo czekać.
Piękne hafty, baletnica jest zachwycająca w tej spódnicy!
OdpowiedzUsuńBardzo ładne hafciki, możesz mi napisać gdzie kupujesz passepartout? Będzie ładnie pasowało do kwiatów, pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńhafciki super :) a ja zapraszam na zabawę, do której nominowałam Cię na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne :) I piękna spódnica baletnicy :)
OdpowiedzUsuńŚliczności :)
OdpowiedzUsuń