Obserwatorzy

DAWNO TEMU W PARYŻU MODNA DAMA UDAŁA SIĘ D MODYSTKI, ABY ZAMÓWIĆ NAKRYCIE GŁOWY - OSTATNI KRZYK MODY. MODYSTKA OWO NAKRYCIE WYKONAŁA ZUŻYWAJĄC 5 METRÓW WSTĄŻKI. KIEDY DAMA USŁYSZAŁA CENĘ, Z OBURZENIEM ZAWOŁAŁA: CO!!! 300 FRANKÓW ZA 5 METRÓW WSTĄŻKI??!! PANI CHYBA OSZALAŁA!! NA TO MODYSTKA KILKOMA SPRAWNYMI RUCHAMI ROZPRUŁA PIĘKNY CZEPEK, ZWINĘŁA WSTĄŻKĘ, PODAŁA OBURZONEJ DAMIE I POWIEDZIAŁA: ZAPŁATA JEST ZA MOJE UMIEJĘTNOŚCI I PRACĘ, WSTĄŻKĘ DAJĘ PANI GRATIS!!!

wtorek, 27 maja 2014

spacerem po nadwiślańskiej wsi

Ostatni weekend spędziliśmy u mojej babci na wsi. Już kiedyś pisałam, jak tam pięknie. Co prawda było to zimą, ale to nie ma znaczenia. O każdej porze roku jest tam pięknie :)

Pojechaliśmy już w piątek po południu. Co będziemy siedzieć w domu. 
Pogoda była piękna, tylko kleszcze były :( Mężowi dwa wyciągnęłam w niedzielę...

Babcia mieszka nad samiutką Wisłą.  Spieszyliśmy się na falę powodziową, ale niestety już przeszła. Na szczęście babcia mieszka na wysokiej skarpie, więc jej zalanie nie grozi. Ale kawałek dalej obok babci, gdzie niżej, widać było jak było zalane, bo roślinki takie ubłocone, jakieś gałęzie, trawy na krzakach. Na drodze błoto. Kilka razy widziałam taką wysoką wodę. Raz to nawet widziałam na drodze i na polu - buraki były zalane. 
Bardzo miło wspominam czasy, kiedy spędzałam u babci każde wakacje. Za każdym razem przynajmniej dwa tygodnie. Przyjeżdżałam na rwanie malin, porzeczek, wiśni. Obowiązkowo spacery nad Wisłę. Miałam koleżanki i kolegów u sąsiadów. 

A  teraz pustki. 
Ci starsi powymierali a ci młodsi podrośli, mają swoje dzieci i już nie przyjeżdżają, albo bardzo rzadko. Taka kolej rzeczy niestety...

 Porobiłam kilka fajnych zdjęć... 
Na niektórych widać tą ciszę, zastój, brzęczenie much i powoli płynący czas. 












To Jula udająca ptaszka... 


Poszłyśmy sobie z rana na spacer nad Wisłę. 
Wzięłam aparat z nadzieją, że uda mi się sfotografować jakieś ptaszki. Niestety żaden się nie zbliżył, więc mówię, że tyle ptak lata a mnie się żadnego nie udało sfotografować. Więc Julka zaczęła udawać ptaszka, żebym mogła go sfotografować :)


A tu w wianuszku z koniczyny :)

 

I na zakupach w mieście...


A na koniec lokator letniaka... Babcia ma taką letnią kuchnię, do której się przenosi w okolicach maja/czerwca z domu. No i będąc u niej, posprzątaliśmy jej ten letniak, żeby już tylko mogła się przenieść z wyposażeniem. Bo sama sprzątała by z tydzień a potem dwa tygodnie by jęczała z bólu. 
Więc zrobiliśmy dobry uczynek i jej posprzątaliśmy raz dwa :)

A na zasłonce spał mały nietoperek :)





Nawet jak go Mąż wyniósł z tą zasłonką i pałąkiem na dwór, to sobie spał. 
Potem się ocknął, porozglądał, podrapał, przeciągnął i w końcu odleciał :)

Nie widziałam jeszcze z takiego bliska nietoperza :)

3 komentarze:

  1. Cudowne są takie miejsca, zapamiętane z dzieciństwa, do których się wraca... też mam takie, uwielbiam... i prawdopodobnie w sobotę je odwiedzimy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. od razu przypomniały mi się wakacje u babci:)
    masakra z tym nietoperzem! zawału bym dostała:)))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodki nietoperek. Kiedyś u mnie w pracy na parapecie taki mieszkał. Śliczne fotki:)

    OdpowiedzUsuń

Tłumacz

Archiwum bloga

Uszyj Jasia

Kołderki za jeden uśmiech